Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska
1640
BLOG

PiS na wyboistej drodze do klęski

Renata Rudecka-Kalinowska Renata Rudecka-Kalinowska Polityka Obserwuj notkę 78

Podobno najtrudniej jest dotrzymywać przyrzeczeń danych samemu sobie. To prawda, bo i ja w swoim postanowieniu niepisania do majowych wyborów nie dotrwałam.
Śmiech, moi drodzy, śmiech, rozbawienie, ale i wyraźna satysfakcja, która ten śmiech wywołuje – to przyczyny, dla których znowu jestem w tym zapisionym  miejscu, co tu dużo mówić, coraz bardziej cuchnącym sromotną i należną w stu procentach PRZEGRANĄ.

Co mnie rozbawiło:
Po pierwsze:- głupota i zarazem komiczna bezczelność pisowska, szczególnie samego Jarosława Kaczyńskiego, desygnującego na kandydata na kandydata na prezydenta człowieka mającego „za uszami” szwindel z „przemysłem ułaskawieniowym”, który niesławnie zakończył żywot na sprawie: drugi zięć prezydencki niejaki Dubieniecki ze swoim wspólnikiem-przestępcą, Lech Kaczyński oraz „głównodowodzący” w całej sprawie Andrzej Duda. Ten ostatni może mówić o dużym szczęściu, że przemysł ułaskawieniowy zdechł zanim nabrał rozpędu. A kto na tym „zarobił” na zawsze już pozostanie niewyjaśnione, chyba, że odnalezione zostaną dokumenty, które jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności odpowiedzialnemu za nie Andrzejowi Dudzie „same wzięły się i znikły”. Tak czy siak, takiego cwaniaka wyznaczać na godnego aspirowania do roli szefa państwa (decydującego o ułaskawieniach!!!) oznacza, że wiedza Dudy o tym co się działo w Kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego i o nim samym wywołuje tak wielki strach, jak kiedyś Andrzej Kryże i jego wiedza o rodzinie Kaczyńskich – więc warta jest, jak to było w przypadku Kryże, potężnego „kopa w górę” do pozycji i pieniędzy.
Bo przecież o prezydenturze dla Dudy to nawet Jarosław Kaczyński serio ani nie marzy ani nie jest tak naiwny, by myśleć, że może się spełnić. Ale mandat europosła dla Dudy jest w sam raz.

Druga sprawa – zobaczyłam zdjęcia i przeczytałam komentarze z wizyty w Japonii i przyjęciu przez parę cesarską naszej pary prezydenckiej.  Wizyta poważna i godna, jak wszystkie wizyty zagraniczne prezydenta Komorowskiego.
No i przypomniała mi się wycieczka do Japonii ( bo przecież nie wizyta) poprzedniej pary prezydenckiej, zakończona  kompletnym blamażem, nieprzyjęciem przez cesarza Japonii, ratowana ładnymi zdjęciami pani prezydentowej w kimonie, okraszonymi wiekopomną, odkrywczą i szalenie głęboką refleksją samego prezydenta, że w restauracjach japońskich jest głośno. Tak, tak, za takie właśnie efekty owej „wizyty zagranicznej” Lecha Kaczyńskiego w Japonii zapłacił polski podatnik. No, co prawda, na osłodę, był w drodze powrotnej doktorat honoris causa uniwersytetu w Ułan Bator (to w Mongolii, jakby ktoś był ciekawy)oraz zdjęcia tym razem samego prezydenta w uroczym, wypasionym kolorystycznie, satynowym kimonie, pardon, w todze.

Sprawa trzecia – pisowski agresywny propagandzista, bloger Piotr Wielgucki znany jako Matka Kurka przegrał proces z Jerzym Owsiakiem o znieważenie. Ma zapłacić pięć tysięcy złotych, co dla niego, jak przeczytałam, jest kwotą bardzo wysoką. To był proces karny. A na tym przecież nie koniec, bo trwa proces cywilny i  biedaczyna ma przed sobą dość czarną wizję wspierania finansowo Owsiaka, być może nawet przy udziale komornika, do końca życia - no chyba, że PiS doceni Wielguckiego, poświęcającego honor i zwyczajną przyzwoitość dla PiS i nie dopuści, by spotkał go marny los Aleksandra Chłopka, byłego pisowskiego posła i także tutejszego blogera, o którym ostatnio pisał „Fakt”

Być może powinnam czuć jakąś solidarność z Wielguckim, bo i ja mam aktualnie toczący się proces karny o zniesławienie z pisowskim europosłem Dawidem Jackiewiczem, o którym już na blogu pisałam. Jednak obie sprawy są ze sobą całkowicie nieporównywalne, co zapewne znajdzie swoje odzwierciedlenie w końcowym wyroku. Od czasu zamieszczenia mojego ostatniego tekstu odbyły się kolejne dwie rozprawy. Na pierwszej, 13 stycznia, składałam wyjaśnienia i odpowiadałam na pytania adwokata Jackiewicza. Na następnej, 19 lutego, przeznaczonej  wyłącznie na przesłuchanie samego Jackiewicza nie byłam obecna. Jackiewicz przyjechał i został przesłuchany. Teraz mam czas na zapoznanie się z jego wypowiedziami, bo sąd zadecydował, że ustosunkuję się do nich w następnym terminie. Sąd podtrzymał też swoją decyzję, by na wniosek mojego adwokata ściągnąć akta sprawy śmierci Zbigniewa Marchela, owej sławetnej i kuriozalnej sprawy umorzonej przez wrocławską prokuraturę, które, jak się okazuje, są aktualnie w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie, co mogłoby wskazywać, że sprawa wciąż jeszcze nie jest ostatecznie zakończona. A w moim przekonaniu tak, jak dotąd, zakończona być nie powinna.

To tyle na dziś.
Jutro o paru innych sprawach. Orban, Durczok... jest tego wesołego trochę...

Virtual Pet Cat for Myspace Renata Rudecka-Kalinowska   Gdybyśmy przyjęli założenia czysto moralne, to byśmy nigdy niczego nie mieli/Jarosław Kaczyński/     "Będę konsekwentny w odzyskiwaniu dla ludzi PiS urzędu po urzędzie, przedsiębiorstwa po przedsiębiorstwie, agendy po agendzie. Odzyskamy te miejsca, których obsada zależy od państwa. PiS musi tam rządzić. Trzeba jasno powiedzieć, że 16 miesięcy po wygranej PiS żaden działacz czy zwolennik naszej partii, który wykrwawiał się w naszych kampaniach wyborczych, nie może cierpieć głodu i niedostatku. Ci ludzie muszą w satysfakcjonujący sposób przejąć władzę w części sektora podlegającej rządowi". /Jacek Kurski na Zjeździe Wyborczym PiS,4 marca 2007w Gdańsku:/   &amp

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka