Gdzie indziej, niż w Polsce, tabuny zdziecinniałych staruszków i staruszek ochoczo podrygują w podskokach na zasypanych śniegiem ulicach wrzeszcząc „Kto nie skacze, ten za Tuskiem hop…hop…hop…” ? Gdzie indziej młodzi stadionowi bandyci wrzeszczą to samo, podskakując idiotycznie w ten sam rytm,? Gdzie indziej swobodnie i bez cienia strachu niosą na transparentach napisy lżące prezydenta i premiera: „Tusku matole, Twój rząd obalą … - tu można wstawić dowolnie: kibole lub katole – co zresztą zgodne jest z tym, kim są niosący te transparenty – a nie są oni ani kibicami, ani katolikami. To właśnie kibole i katole – ot, ludzie, którym, jak ich przywódcy, nie dane było demonstrować w czasach, gdy potrzebna była odwaga, by stanąć przeciwko Milicji Obywatelskiej i ZOMO. Teraz nadrabiają, gdy nic im nie grozi, najwyżej angina od nadwerężenia gardeł w chłodne dni.
Trwa publiczna zabawa nakręcana przez „zbawiciela”, „lidera opozycji” czy jak tam jeszcze tego wodzireja Kaczyńskiego Jarosława w swoich kręgach nazywają. Udają przestraszonych, padają ciężkie słowa, „Polski już nie ma”, śpiewają „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić panie”, noszą jakieś zdjęcia, flagi okryte kirem, baloniki i inne zabawki – organizowani w tych swoich Klubach Gazety Polskiej, którą kupują po dwa egzemplarze, żeby napełnić kieszenie Sakiewiczowi. Przewodzi im reżyserka z bożej łaski, której kariera wyłącznie od łaski kaczyńskiej zależy. Zbierają się w niewielkich grupach, które w ich wyobraźni urastają do miana NARODU. „Naród się budzi”, „Naród”, „My Polacy”, „My katolicy” „Tu jest Polska” - zabawni w wytartych paletkach i koślawych butach, albo w kapturach i szalach zasłaniających młode i głupie twarze, zbrojni w agresję – cieszą się wolnością zanim wrócą do swojej wieczornej cienkiej herbatki i chlebusia z margaryną, zapomniani i odrzuceni przez własne dzieci; lub do blokowisk, do swoich kątów „w małym pokoju”, zapitych tatusiów, sponiewieranych matek i zaniedbanego młodszego rodzeństwa.
Powtórzę: CIESZĄ SIĘ WOLNOŚCIĄ, o jakiej jeszcze dwadzieścia parę lat temu śnili, a którą zawdzięczają tym, na których dzisiaj plują, charczą nienawiścią, szkalują ochoczo myśląc, że sami stają się w ten sposób bohaterami.
Czyż to nie jest wspaniałe?
Pytam poważnie.
Czyż nie jest wspaniały kraj, w którym ludzie nie są skazani na swoją samotność i mogą w zbiorowych zabawach poczuć się lepiej, bez względu na to, co jest treścią ich zabawy?
Czyż nie jest wspaniały kraj, w którym premier państwa, rozważa i rozdziela, co jest ludyczną formą odreagowania własnych kompleksów a co rzeczywistą demonstracją?
I stać go na to, by machnąć ręką na najbardziej nawet plugawe przejawy chamstwa i głupoty – a równocześnie umieć przeprosić i przyznać rację tym, których protesty były poważne i pełne głębszego przesłania, nawet, jeśli też niezbyt liczne?
Patrzę, czytam, słucham – i wiem, że żyję we wspaniałym kraju, w Polsce marzeniu milionów. I kiedy widzę te tańce „żywych trupów” przeszłości PRL, bez względu na ich wiek, przemieszczające się pięknymi ulicami, po równych chodnikach, pośród dobrych i drogich samochodów zaparkowanych na poboczach, między zadbanymi kamienicami o ogromnych witrynach bogatych w towary sklepów - zabezpieczanych przez służby policyjne, by nikt im w tym ich cieszeniu się wolnością nie przeszkodził – odczuwam radość.
Bo wiem, że to całe piękno i dobro, którego nie zauważają sunący w swoich pochodach frywolni żałobnicy, nieutuleni w żalu po Polsce, której „już nie ma” – jest dziełem większości nas, Polaków. Nas, milionów szarych patriotów codziennym nakładem energii i pieniędzy czyniących z „tego kraju” - NASZ KRAJ.
I wiem, że nigdy nie pozwolimy nikomu tego zniszczyć.
Dlatego patrząc na tych starych podskakujących ludzi, sterowanych przez zawodowych zapiewajłów – uśmiecham się rozbawiona .
Tyle waszego.
Bawcie się dobrze.